Na sam początek, chciałam przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam. Tak bardzo mi się nie chciało pisać, ._.
Ale teraz jakby "powracam" i postaram się dodawać coś częściej :3
~~~
Tytuł: To kolejny sen...
Ale teraz jakby "powracam" i postaram się dodawać coś częściej :3
~~~
Tytuł: To kolejny sen...
Fandom: EXO M
Para: Tao x Kris
Znowu siedziałem na kanapie i wbijając wzrok w podłogę zacząłem myśleć nad tym co mam.
Dziewczynę, sławę, przyjaciół, pieniądze. Jednak, nie czuję się szczęśliwy. Brakuje mi czegoś, czegoś, żeby zamieniło życie w sen.
Siedziałem tak jeszcze parę minut i zastanawiałem się gdzie wyjść, w ogóle czy wyjść gdziekolwiek. Nic nie wymyśliłem, więc wstałem, żeby wyprostować nogi. Szedłem sobie powoli ze spuszczoną głową, akurat miałem ubrane moje ulubione buty i kochałem na nie patrzeć. Kiedy skręcałem w stronę łazienki zza rogu wyłonił się Tao, jakby specjalnie czekający na to, aż będę tamtędy szedł. Prawie na niego wpadłem. Zachwiałem się, ale w porę chwyciłem jego dłoń. On moją także i przyciągnął do siebie, tak blisko, że nasze usta się prawie dotykały. Błądziłem wzrokiem, próbowałem się od niego odsunąć, ale za mocno mnie trzymał.
- T-Tao, co ty wyprawiasz? - zapytałem spuszczając wzrok w dół.
- Pójdziesz ze mną do sklepu? - odpowiedział pytaniem nie spuszczając wzroku ze mnie. Czułem to.
- P-po co? - odsunąłem się lekko od niego, jednak on i tak ponownie mnie przyciągnął.
- Po co się chodzi do sklepu? Po żarcie. Kiedy? Gdy jest się głodnym. Właśnie ja w tej chwili jestem.
Dałem mu znak wzrokiem, żeby mnie puścił, juz mnie to bolało jak mocno trzymał mnie za ręce. Jednak on to zlekceważył i nie zmieniał wyrazu twarzy.
- Tao, proszę. Puść - puścił. - I nie mam humoru, idź z kimś innym. Luhanem czy tam Layem - machnąłem ręką i poszedł na górę po schodach.
On coś jeszcze mruknął pod nosem, nie dosłyszałem.
W mojej głowie ciągle tkwiło to zdarzenie, kiedy nasze usta się prawie spotkały. To było takie magiczne i słodkie.
Gdy byłem w pokoju padłem na łóżko jak szmaciana lalka. Przez cały czas myślałem o tym co się stało, aż w końcu zasnął. Kiedy się obudziłem na krześle zobaczyłem znowu Tao.
- Ty mnie prześladujesz czy co? - zapytałem żartobliwie wstając z łóżka.
Jemu zniknął uśmiech z twarzy i ruszył w stronę drzwi. Ja szybko złapałem go za dłoń i przyciągnąłem do siebie lekko.
- Żartowałem tylko.
- Ja też - ponownie się uśmiechnął. - Wyspałeś się to możesz już ze mną pójść.
- Nie szczerz się tak. LuHan mi mówił z samego rana, że chce ze mną pogadać, więc idę do niego. Poczekasz jeszcze albo, powtarzam, idź z kim innym.
Zobaczyłem, że lekko posmutniał, jednak uśmiech z jego twarzy nie zniknął. Zacisnął pięść i powiedział:
- Poczekam.
Po czym wyszedł.
Wiedziałem, że był zły. Co z tego, że się uśmiechał.
Szybko to załatwię i pójdę z nim w końcu, żeby był szczęśliwy.
Jeszcze wziąłem swój telefon i spokojnie mogłem pójść do LuHana. Kiedy byłem już pod białymi, drewnianymi drzwiami zapukałem, po czym usłyszałem stłumione "proszę". Otworzyłem drzwi i wszedłem do 3-osobowego zielonego pokoju. LuHan leżał na łóżku i patrzył w sufit.
- Więc, co chciałeś? - zapytałem siadając na łóżku Chena.
- Chodź tu, obok mnie. Nie potrwa to długo - powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym usiadł po turecku.
Ja zrobiłem jak chciał, on się przybliżył a ja lekko odsunąłem. On się na mnie popatrzył i zaśmiał.
- Nie bój się, nie chcę się do ciebie dobierać. Chciałem ci tylko oznajmić, że Tao chyba się zakochał - rzekł uśmiechając się.
- N-nie ja nie. A cóż to za szczęściara?
- Nie, to szczęściarz. Powiedział mi tyle, że to któryś z nas, Xiumin, Chen, Lay, ja lub ty. Dokładnie nie wiem kto.
Zaszokowała mnie ta odpowiedź i to jak LuHan spokojnie na to reaguje. Nie chciałem być gorszy, więc nie okazywałem moich emocji tylko przytaknąłem i do tego dodałem:
- Jeśli coś będziesz wiedzieć więcej to powiedz mi od razu.
On kiwnął głową i pomachał. Najwyraźniej chciał abym już poszedł, więc tak zrobiłem. Zszedłem na dół aby wziąć Tao w końcu do sklepu, ale zastałem tam tylko Laya.
- Hej, nie wiesz gdzie jest Tao? - zapytałem go zaglądając do lodówki.
On na mnie popatrzył jak na obcego człowieka. Ja na niego i zobaczyłem, że ma słuchawki w uszach. Na każdego tak reaguje kiedy słucha muzyki.
Zamknąłem lodówkę, ściągnąłem mu słuchawki i zapytałem ponownie.
- Przepraszam. A Tao, wychodził gdzieś z Chenem - odpowiedział, a po tym znowu założył słuchawki i kiwał głową w rytm melodii.
- A, dzięki - mruknąłem pod nosem i z wielkimi oczami opuściłem kuchnię, postanowiłem ponownie pójść do swojego pokoju.
Kiedy już tam byłem, nie mając co robić puściłem muzykę na telefonie i zacząłem go przeglądać. Wszedłem w notatki i zobaczyłem jedną, której nigdy u mnie nie widziałem.
Nic nie wiesz. Nic nie podejrzewasz. Nigdy tego nie dostrzeżesz. Tego, że to chodzi o CIEBIE...
Przez chwilę patrzyłem się na ten tekst. Usta mi sie coraz szerzej otwierały a w głowie tylko mętlik.
Kto mi to napisał? Kiedy... Przecież ja telefonu na krok nie opuszczam. Chyba że...
Szybko sprawdziłem godzinę kiedy została dodana. 14:48.
Wtedy spałem. To mógłby być Tao? Jak się obudziłem to on był w pokoju. Chyba, że wcześniej ktoś jeszcze wchodził.
Wybiegłem ze swojego pokoju i wbiegłem do LuHana.
- Lulu, nie wiesz czy ktoś był w moim pokoju dzisiaj? Wtedy jak spałem... między 14 a 15 - zapytałem.
- Chyba był Chen, bo jak tutaj był to coś o tym wspominał, że idzie do Ciebie, ale nie wiem. Cały dzień siedzę tutaj.
Wróciłem do swojego pokoju. Z głowy nie wychodziła mi treść tej notatki. Nie wiedziałem co robić, więc aby się rozluźnić włączyłem laptopa. Posprawdzałem parę stron i nie mając potem co robić wszedłem na google i w wyszukiwarkę wpisałem "TaoRis". Sam siebie zaskoczyłem, ale nie panowałem nad sobą. Włączyłem pierwsze lepsze fanfiction i czytałem. Czytałem bardzo dokładnie, wstrzymując oddech. Nigdy nie pomyślałbym, że fanki piszą na nasz temat takie rzeczy.
Ponownie chwycił go za krocze i przyciskając do ściany namiętnie całował.
Jednak, szczerze to mi się spodobało. Pragnąłem więcej. W tej chwili czułem się jak kwiatek, który natychmiast potrzebuje wody. Gdy przeczytałem wszystkie wszedłem z zawahaniem na grafikę. Bałem się tego co tam znajdę. Jednak nie było nic takiego. Znalazłem przepiękny fotomontaż. Może to i dziwne, ale ściągnąłem go sobie na telefon.
Usłyszałem jak ktoś puka do moich drzwi. Szybko zamknąłem laptopa i odstawiłem na bok. Zapadła ciemność. Niemożliwe, że siedziałem i czytałem tyle czasu to wszystko.
- T-Tao, co ty wyprawiasz? - zapytałem spuszczając wzrok w dół.
- Pójdziesz ze mną do sklepu? - odpowiedział pytaniem nie spuszczając wzroku ze mnie. Czułem to.
- P-po co? - odsunąłem się lekko od niego, jednak on i tak ponownie mnie przyciągnął.
- Po co się chodzi do sklepu? Po żarcie. Kiedy? Gdy jest się głodnym. Właśnie ja w tej chwili jestem.
Dałem mu znak wzrokiem, żeby mnie puścił, juz mnie to bolało jak mocno trzymał mnie za ręce. Jednak on to zlekceważył i nie zmieniał wyrazu twarzy.
- Tao, proszę. Puść - puścił. - I nie mam humoru, idź z kimś innym. Luhanem czy tam Layem - machnąłem ręką i poszedł na górę po schodach.
On coś jeszcze mruknął pod nosem, nie dosłyszałem.
W mojej głowie ciągle tkwiło to zdarzenie, kiedy nasze usta się prawie spotkały. To było takie magiczne i słodkie.
Gdy byłem w pokoju padłem na łóżko jak szmaciana lalka. Przez cały czas myślałem o tym co się stało, aż w końcu zasnął. Kiedy się obudziłem na krześle zobaczyłem znowu Tao.
- Ty mnie prześladujesz czy co? - zapytałem żartobliwie wstając z łóżka.
Jemu zniknął uśmiech z twarzy i ruszył w stronę drzwi. Ja szybko złapałem go za dłoń i przyciągnąłem do siebie lekko.
- Żartowałem tylko.
- Ja też - ponownie się uśmiechnął. - Wyspałeś się to możesz już ze mną pójść.
- Nie szczerz się tak. LuHan mi mówił z samego rana, że chce ze mną pogadać, więc idę do niego. Poczekasz jeszcze albo, powtarzam, idź z kim innym.
Zobaczyłem, że lekko posmutniał, jednak uśmiech z jego twarzy nie zniknął. Zacisnął pięść i powiedział:
- Poczekam.
Po czym wyszedł.
Wiedziałem, że był zły. Co z tego, że się uśmiechał.
Szybko to załatwię i pójdę z nim w końcu, żeby był szczęśliwy.
Jeszcze wziąłem swój telefon i spokojnie mogłem pójść do LuHana. Kiedy byłem już pod białymi, drewnianymi drzwiami zapukałem, po czym usłyszałem stłumione "proszę". Otworzyłem drzwi i wszedłem do 3-osobowego zielonego pokoju. LuHan leżał na łóżku i patrzył w sufit.
- Więc, co chciałeś? - zapytałem siadając na łóżku Chena.
- Chodź tu, obok mnie. Nie potrwa to długo - powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym usiadł po turecku.
Ja zrobiłem jak chciał, on się przybliżył a ja lekko odsunąłem. On się na mnie popatrzył i zaśmiał.
- Nie bój się, nie chcę się do ciebie dobierać. Chciałem ci tylko oznajmić, że Tao chyba się zakochał - rzekł uśmiechając się.
- N-nie ja nie. A cóż to za szczęściara?
- Nie, to szczęściarz. Powiedział mi tyle, że to któryś z nas, Xiumin, Chen, Lay, ja lub ty. Dokładnie nie wiem kto.
Zaszokowała mnie ta odpowiedź i to jak LuHan spokojnie na to reaguje. Nie chciałem być gorszy, więc nie okazywałem moich emocji tylko przytaknąłem i do tego dodałem:
- Jeśli coś będziesz wiedzieć więcej to powiedz mi od razu.
On kiwnął głową i pomachał. Najwyraźniej chciał abym już poszedł, więc tak zrobiłem. Zszedłem na dół aby wziąć Tao w końcu do sklepu, ale zastałem tam tylko Laya.
- Hej, nie wiesz gdzie jest Tao? - zapytałem go zaglądając do lodówki.
On na mnie popatrzył jak na obcego człowieka. Ja na niego i zobaczyłem, że ma słuchawki w uszach. Na każdego tak reaguje kiedy słucha muzyki.
Zamknąłem lodówkę, ściągnąłem mu słuchawki i zapytałem ponownie.
- Przepraszam. A Tao, wychodził gdzieś z Chenem - odpowiedział, a po tym znowu założył słuchawki i kiwał głową w rytm melodii.
- A, dzięki - mruknąłem pod nosem i z wielkimi oczami opuściłem kuchnię, postanowiłem ponownie pójść do swojego pokoju.
Kiedy już tam byłem, nie mając co robić puściłem muzykę na telefonie i zacząłem go przeglądać. Wszedłem w notatki i zobaczyłem jedną, której nigdy u mnie nie widziałem.
Nic nie wiesz. Nic nie podejrzewasz. Nigdy tego nie dostrzeżesz. Tego, że to chodzi o CIEBIE...
Przez chwilę patrzyłem się na ten tekst. Usta mi sie coraz szerzej otwierały a w głowie tylko mętlik.
Kto mi to napisał? Kiedy... Przecież ja telefonu na krok nie opuszczam. Chyba że...
Szybko sprawdziłem godzinę kiedy została dodana. 14:48.
Wtedy spałem. To mógłby być Tao? Jak się obudziłem to on był w pokoju. Chyba, że wcześniej ktoś jeszcze wchodził.
Wybiegłem ze swojego pokoju i wbiegłem do LuHana.
- Lulu, nie wiesz czy ktoś był w moim pokoju dzisiaj? Wtedy jak spałem... między 14 a 15 - zapytałem.
- Chyba był Chen, bo jak tutaj był to coś o tym wspominał, że idzie do Ciebie, ale nie wiem. Cały dzień siedzę tutaj.
Wróciłem do swojego pokoju. Z głowy nie wychodziła mi treść tej notatki. Nie wiedziałem co robić, więc aby się rozluźnić włączyłem laptopa. Posprawdzałem parę stron i nie mając potem co robić wszedłem na google i w wyszukiwarkę wpisałem "TaoRis". Sam siebie zaskoczyłem, ale nie panowałem nad sobą. Włączyłem pierwsze lepsze fanfiction i czytałem. Czytałem bardzo dokładnie, wstrzymując oddech. Nigdy nie pomyślałbym, że fanki piszą na nasz temat takie rzeczy.
Ponownie chwycił go za krocze i przyciskając do ściany namiętnie całował.
Jednak, szczerze to mi się spodobało. Pragnąłem więcej. W tej chwili czułem się jak kwiatek, który natychmiast potrzebuje wody. Gdy przeczytałem wszystkie wszedłem z zawahaniem na grafikę. Bałem się tego co tam znajdę. Jednak nie było nic takiego. Znalazłem przepiękny fotomontaż. Może to i dziwne, ale ściągnąłem go sobie na telefon.
Usłyszałem jak ktoś puka do moich drzwi. Szybko zamknąłem laptopa i odstawiłem na bok. Zapadła ciemność. Niemożliwe, że siedziałem i czytałem tyle czasu to wszystko.
- Proszę - mruknąłem pod nosem, ale mimo wszystko ten ktoś usłyszał i wszedł.
Drzwi się otworzyły i światło z korytarza pokazało mi kto do mnie wchodzi - Tao.
Zapalił światło i uśmiechnięty wszedł do pomarańczowego pokoju.
- Cześć Kris - powiedział siadając na moim łóżku.
- Co chcesz? - zapytałem wkurzonym głosem.
Nadal byłem zły, że poszedł sobie z Chenem. Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.
A jeśli to Chen. Jeśli Tao w nim się zakochał... nie, nie mysl tak.
- Nie chcesz ze mną porozmawiać nawet? - powiedział ze smutną miną.
- A gdzie masz Chena, hm? Mieliśmy iść, miałeś poczekać.
- Ale ja byłem głodny! Poza tym, sam mówiłeś żebym z nim poszedł, więc nie rób problemów.
- Phi.
- Kris, Ty jesteś zazdrosny? - zapytał podchodząc do mnie z lekkim usmieszkiem.
- N-nie, skąd ten pomysł? - zmieszałem się i spuściłem swoją głowę w dół.
Usiadł obok mnie, chwycił mnie za podbródek i skierował moja twarz równolegle do swojej. Zaczął się przybliżać jakby chciał mnie pocałować. Nasze twarze znajdowały się prae centymetrów od siebie. Patrzyłem na jego usta, cały czas. Powoli zamykałem swoje oczy i przybliżałem się bliżej i... padłem na łóżko. To wszystko mi się przyśniło. Od tego jak skończyłem przeglądać Taorisa do tego jak wszedł do pokoju.
- Już myślałem, że naprawdę posmakuję ust Tao. Głupi sen - powiedziałem do siebie podnosząc się.
Przetarłem oczy i rozglądnąłem się po pokoju. Na łóżku Xiumina siedział Tao.
Walnąłem się ręką w twarz.
- Ty debilu, zamknąłbyś się kiedyś w końcu - mruknąłem i jeszcze raz się uderzyłem.
Podbiegł do mnie i chwycił mnie za rękę, żebym przestał.
- Kris, Ty- ja też... - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- J-ja nie, nie, chyba. Dobra, ta-
Zamknął mi usta pocałunkiem. Czułym, słodkim pocałunkiem. To było magiczne, bardzo. Kiedy się rozłączyliśmy, otworzyłem oczy i... całowałem się z poduszką. Po tym to już naprawdę sie wkurzyłem. Rzuciłem ją w kąt i zszedłem na dół do kuchni w której był Tao i Chen. Łaskotali się. Poczułem się troche zazdrosny. Trochę... nawet bardzo. Dziwnie się czułem kiedy oni tak się bawili a ja siedziałem przy stole jak ostatni idiota, więc poszedłem do salonu i puściłem pierwszy lepszy film. Była dopiero 18 więc jakby cały dzień dopiero przede mną. W nocy żyłem, a w dzień spałem. Film szybko mi się znudził, więc go wyłączyłem. Postanowiłem ponownie się przespać, mając nadzieje, że już nic takiego mi się nie przyśni. Na marne. Braliśmy razem prysznic.
- Ile można jeszcze mój umysł tak męczyć?! - krzyknąłem, aż do pokoju wbiegł LuHan.
- Stało się coś? - zapytał przestraszony.
- Nie, po prostu mam coraz dziwniejsze sny... - odpowiedziałem wstając z sofy.
- Jakież to? - zapytał zdziwiony LuHan.
Popatrzyłem na niego i machnąłem ręką:
- Nie chcesz wiedzieć uwierz.
Szedłem w stronę schodów gdy usłyszałem za sobą:
- Czekaj, bo Tao, wiem co-
- MÓW! - zawróciłem.
- On chyba... chyba Chen, ale nie jestem pewny - powiedział nie pewnie ściszając głos.
Wiedziałem, wiedziałem od samego początku. Chociaż on powiedział, że nie jest pewny... powinienem sobie dać z tym spokój...
Bez słowa powlokłem się przed siebie. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na godzinę. 21:07. Ja naprawdę potrafię tak długo spać w dzień...
Jak co wieczór... raczej noc, postanowiłem się przejść. Ubrałem więc bluzę i wyszedłem nic nikomu nie mówiąc. Gdy szedłem widziałem paru ludzi, bezdomnych, nawet gejów.
Kiedy usiadłem na ławce w parku na przeciwko mnie właśnie taka para się całowała. Patrzyłem się na nich i podziwiałem, że nie przejmują się opinią innych ludzi. Chociaż była noc i mało osób ich widziało to i tak... byłem pełny podziwu.
Ja bym się bał, ukrywałbym się wszędzie. Nawet o takiej porze bym czegoś takiego nie zrobił publicznie.
Nagle przypomniało mi się o HyoAe, mojej dziewczynie. Postanowiłem ją odwiedzić, nie daleko parku znajdował się jej dom.
Szedłem z głową spuszczoną w dół i z rękami w kieszeniach. Kiedy doszedłem zadzwoniłem do drzwi. Usłyszałem jakieś śmiechy, chichy. Stałem i czekałem, aż drzwi się otworzą jednak nic się nie działo. Zadzwoniłem jeszcze raz, trochę dłużej przytrzymałem przycisk. W końcu wrota się otworzyły a przede mną stanęła postać dziewczyny, z kołdrą w ręku.
- Kris... C-co ty tu robisz?- zapytała zaniepokojona poprawiając długą grzwkę, która opadała jej na oczy.
- No, przyszedłem odwiedzić swoją dziewczyne chyba... - odpowiedziałem i próbowałem wejść do domu.
Ona jednak zatrzymała mnie gwałtownie chwytając ramę drzwi.
- Nie. Jestem zmęczona, spotkajmy się jutro - odpowiedziała zdenerwowana.
Popatrzyłem na nią, a potem w głąb domu, ponieważ usłyszałem kogoś wołającego "kochanie". Z sypialni wyszedł facet w samych bokserkach.
- Czy ten koleś coś ci robi? W ogóle kto to jest? - zapytał drapiąc się po głowie.
- N-nikt - powiedziała zwracając się do niego, a potem w moją stronę. - Z nami koniec. Cześć.
Zamknęła mi drzwi przed samym nosem. Słyszałem jak on się jeszcze dopytuje kto to był. Nie wiedziałem co począć, byłem sam. usiadłem na schodach prowadzących do tych samych drzwi i zacząłem myśleć o Tao. Tak po prostu, bez żadnego powodu. Nagle usłyszałem jakieś szepty.
- Kris... Kris nie płacz.
Szybko wstałem i zacząłem się rozglądać dookoła aż moje oczy nie dostrzegły samego Tao.
- Tao, co Ty tutaj robisz? - zapytałem schodząc po schodach i podchodząc do niego.
- Szczerze, śledziłem cię, jak co noc. Zawsze cię śledzę - odpowiedział. - A wiesz czemu?
Zaczął bliżej podchodzić, znowu. Jak wcześniej. Bałem się, że to kolejny sen...
- N-nie - rzekłem patrząc na jego usta.
- Bo się o ciebie martwię. A teraz jeszcze bardziej, bo widziałem całe to zdarzenie. Nie bój się, będę przy tobie. Nie zostawię cię jak ona - powiedział chwytając mnie za dłoń.
Poczułem, że sie rumienię. popatrzyłem na nasze dłonie, a potem na niego. Na jego twarzy zawitał cudownie uroczy uśmiech, a na mojej zdziwienie.
- Tak, kocham cię - powiedział przyciągając mnie do siebie.
Ja puściłem jego dłoń i usiadłem ponownie na schodach kiwając się.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał robiąc ogromne oczy.
- Czekam aż się obudzę, to na pewno kolejny sen. Przecież to nie możliwe, że chodziło ci o mnie, a nie o Chena... - rzekłem.
- Idioto, to nie żaden sen, to rzeczywistość. A Chen, to dobry przyjaciel. Udowodnić ci? - podszedł do mnie i kucnął po czym słodko mnie cmoknął. - Zadowolony? - podniósł się.
Patrzyłem na niego, moje zdziwione usta wykrzywiły się w uśmiech. Wstałem i się do niego przytuliłem, po czym szepnąłem mu do ucha:
- Dziękuję ci, że jesteś. Kocham cię.
- Ja ciebie też - odpowiedział przyciskając mnie mocniej do siebie.
Drzwi się otworzyły i światło z korytarza pokazało mi kto do mnie wchodzi - Tao.
Zapalił światło i uśmiechnięty wszedł do pomarańczowego pokoju.
- Cześć Kris - powiedział siadając na moim łóżku.
- Co chcesz? - zapytałem wkurzonym głosem.
Nadal byłem zły, że poszedł sobie z Chenem. Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.
A jeśli to Chen. Jeśli Tao w nim się zakochał... nie, nie mysl tak.
- Nie chcesz ze mną porozmawiać nawet? - powiedział ze smutną miną.
- A gdzie masz Chena, hm? Mieliśmy iść, miałeś poczekać.
- Ale ja byłem głodny! Poza tym, sam mówiłeś żebym z nim poszedł, więc nie rób problemów.
- Phi.
- Kris, Ty jesteś zazdrosny? - zapytał podchodząc do mnie z lekkim usmieszkiem.
- N-nie, skąd ten pomysł? - zmieszałem się i spuściłem swoją głowę w dół.
Usiadł obok mnie, chwycił mnie za podbródek i skierował moja twarz równolegle do swojej. Zaczął się przybliżać jakby chciał mnie pocałować. Nasze twarze znajdowały się prae centymetrów od siebie. Patrzyłem na jego usta, cały czas. Powoli zamykałem swoje oczy i przybliżałem się bliżej i... padłem na łóżko. To wszystko mi się przyśniło. Od tego jak skończyłem przeglądać Taorisa do tego jak wszedł do pokoju.
- Już myślałem, że naprawdę posmakuję ust Tao. Głupi sen - powiedziałem do siebie podnosząc się.
Przetarłem oczy i rozglądnąłem się po pokoju. Na łóżku Xiumina siedział Tao.
Walnąłem się ręką w twarz.
- Ty debilu, zamknąłbyś się kiedyś w końcu - mruknąłem i jeszcze raz się uderzyłem.
Podbiegł do mnie i chwycił mnie za rękę, żebym przestał.
- Kris, Ty- ja też... - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- J-ja nie, nie, chyba. Dobra, ta-
Zamknął mi usta pocałunkiem. Czułym, słodkim pocałunkiem. To było magiczne, bardzo. Kiedy się rozłączyliśmy, otworzyłem oczy i... całowałem się z poduszką. Po tym to już naprawdę sie wkurzyłem. Rzuciłem ją w kąt i zszedłem na dół do kuchni w której był Tao i Chen. Łaskotali się. Poczułem się troche zazdrosny. Trochę... nawet bardzo. Dziwnie się czułem kiedy oni tak się bawili a ja siedziałem przy stole jak ostatni idiota, więc poszedłem do salonu i puściłem pierwszy lepszy film. Była dopiero 18 więc jakby cały dzień dopiero przede mną. W nocy żyłem, a w dzień spałem. Film szybko mi się znudził, więc go wyłączyłem. Postanowiłem ponownie się przespać, mając nadzieje, że już nic takiego mi się nie przyśni. Na marne. Braliśmy razem prysznic.
- Ile można jeszcze mój umysł tak męczyć?! - krzyknąłem, aż do pokoju wbiegł LuHan.
- Stało się coś? - zapytał przestraszony.
- Nie, po prostu mam coraz dziwniejsze sny... - odpowiedziałem wstając z sofy.
- Jakież to? - zapytał zdziwiony LuHan.
Popatrzyłem na niego i machnąłem ręką:
- Nie chcesz wiedzieć uwierz.
Szedłem w stronę schodów gdy usłyszałem za sobą:
- Czekaj, bo Tao, wiem co-
- MÓW! - zawróciłem.
- On chyba... chyba Chen, ale nie jestem pewny - powiedział nie pewnie ściszając głos.
Wiedziałem, wiedziałem od samego początku. Chociaż on powiedział, że nie jest pewny... powinienem sobie dać z tym spokój...
Bez słowa powlokłem się przed siebie. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na godzinę. 21:07. Ja naprawdę potrafię tak długo spać w dzień...
Jak co wieczór... raczej noc, postanowiłem się przejść. Ubrałem więc bluzę i wyszedłem nic nikomu nie mówiąc. Gdy szedłem widziałem paru ludzi, bezdomnych, nawet gejów.
Kiedy usiadłem na ławce w parku na przeciwko mnie właśnie taka para się całowała. Patrzyłem się na nich i podziwiałem, że nie przejmują się opinią innych ludzi. Chociaż była noc i mało osób ich widziało to i tak... byłem pełny podziwu.
Ja bym się bał, ukrywałbym się wszędzie. Nawet o takiej porze bym czegoś takiego nie zrobił publicznie.
Nagle przypomniało mi się o HyoAe, mojej dziewczynie. Postanowiłem ją odwiedzić, nie daleko parku znajdował się jej dom.
Szedłem z głową spuszczoną w dół i z rękami w kieszeniach. Kiedy doszedłem zadzwoniłem do drzwi. Usłyszałem jakieś śmiechy, chichy. Stałem i czekałem, aż drzwi się otworzą jednak nic się nie działo. Zadzwoniłem jeszcze raz, trochę dłużej przytrzymałem przycisk. W końcu wrota się otworzyły a przede mną stanęła postać dziewczyny, z kołdrą w ręku.
- Kris... C-co ty tu robisz?- zapytała zaniepokojona poprawiając długą grzwkę, która opadała jej na oczy.
- No, przyszedłem odwiedzić swoją dziewczyne chyba... - odpowiedziałem i próbowałem wejść do domu.
Ona jednak zatrzymała mnie gwałtownie chwytając ramę drzwi.
- Nie. Jestem zmęczona, spotkajmy się jutro - odpowiedziała zdenerwowana.
Popatrzyłem na nią, a potem w głąb domu, ponieważ usłyszałem kogoś wołającego "kochanie". Z sypialni wyszedł facet w samych bokserkach.
- Czy ten koleś coś ci robi? W ogóle kto to jest? - zapytał drapiąc się po głowie.
- N-nikt - powiedziała zwracając się do niego, a potem w moją stronę. - Z nami koniec. Cześć.
Zamknęła mi drzwi przed samym nosem. Słyszałem jak on się jeszcze dopytuje kto to był. Nie wiedziałem co począć, byłem sam. usiadłem na schodach prowadzących do tych samych drzwi i zacząłem myśleć o Tao. Tak po prostu, bez żadnego powodu. Nagle usłyszałem jakieś szepty.
- Kris... Kris nie płacz.
Szybko wstałem i zacząłem się rozglądać dookoła aż moje oczy nie dostrzegły samego Tao.
- Tao, co Ty tutaj robisz? - zapytałem schodząc po schodach i podchodząc do niego.
- Szczerze, śledziłem cię, jak co noc. Zawsze cię śledzę - odpowiedział. - A wiesz czemu?
Zaczął bliżej podchodzić, znowu. Jak wcześniej. Bałem się, że to kolejny sen...
- N-nie - rzekłem patrząc na jego usta.
- Bo się o ciebie martwię. A teraz jeszcze bardziej, bo widziałem całe to zdarzenie. Nie bój się, będę przy tobie. Nie zostawię cię jak ona - powiedział chwytając mnie za dłoń.
Poczułem, że sie rumienię. popatrzyłem na nasze dłonie, a potem na niego. Na jego twarzy zawitał cudownie uroczy uśmiech, a na mojej zdziwienie.
- Tak, kocham cię - powiedział przyciągając mnie do siebie.
Ja puściłem jego dłoń i usiadłem ponownie na schodach kiwając się.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał robiąc ogromne oczy.
- Czekam aż się obudzę, to na pewno kolejny sen. Przecież to nie możliwe, że chodziło ci o mnie, a nie o Chena... - rzekłem.
- Idioto, to nie żaden sen, to rzeczywistość. A Chen, to dobry przyjaciel. Udowodnić ci? - podszedł do mnie i kucnął po czym słodko mnie cmoknął. - Zadowolony? - podniósł się.
Patrzyłem na niego, moje zdziwione usta wykrzywiły się w uśmiech. Wstałem i się do niego przytuliłem, po czym szepnąłem mu do ucha:
- Dziękuję ci, że jesteś. Kocham cię.
- Ja ciebie też - odpowiedział przyciskając mnie mocniej do siebie.
jakie to było... słodkie :D
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie ^^
weny życzę
KOCHAM TAORISY KOCHAM WIĘC NAWET NIE ZWRÓCĘ UWAGI NA BŁĘDY I NIEŚCISŁOŚCI.
OdpowiedzUsuńojoj jakie słodziachne >w<
OdpowiedzUsuńToris ~~
TaoRis zawsze spoko :3
OdpowiedzUsuńWidziałam już mnie błędów stylistycznych zdania, znalazłam jeden przecinek i baaardzo mi się podobało ^^
Mega ;D
OdpowiedzUsuńmyślałam, że kopnę Cię na odległość w łydkę jak czytałam o tych snach ! XD
OdpowiedzUsuńja już podjarana, że "o! nareszcie! tak!" a ten się budzi... ;____;
no myślałam, że na zawał padnę ><'
ahahahah. podoba mi się ♥ uwielbiam Taoris ;3